Od śmietnika na „salony” – historia pewnej komody

Historia pewnej komody… W ostatnich dniach dostałam wiele pytań o tą komodę, jej kolor, skąd jest itd. A więc dziś trochę opowiem o jej losach. Jest to jeden z pierwszych śmietnikowych mebli, jakie nabyłam i najdłużej z nami wędrujący. W dodatku było to znalezisko Wojtka. To on, kiedy jeszcze mieszkaliśmy na Starym Mokotowie w Warszawie, wypatrzył ją na naszym osiedlowym śmietniku, zrobił zdjęcie i zapytał, czy ją chcę. Pamiętam, jak ją targaliśmy na klatkę schodową, padał deszcz, a ja zastanawiałam się, czy nikt się nie zdenerwuje, że postawię taki rupieć do wyschnięcia na klatce schodowej. Chciałam się też upewnić, czy nic z niej nie wypełznie. Spędziła na tej klatce kilka tygodni. Mieliśmy wtedy to szczęście, że w mieszkaniu, do którego prowadził korytarz, nikt nie mieszkał. 

Komoda miała metkę z Cepelii, a w środku były różne dokumenty, z których dowiedzieliśmy się, że właścicielem komody/jej mieszkania był jeden z muzyków znanego polskiego zespołu z lat 80-tych. Aż dziw, że ludzie takie dokumenty osobiste zostawiają w meblach..

Komoda wtedy nie była mi potrzebna, więc odnowiłam ją i pomalowałam w biało-niebieskiej rustykalnej stylizacji. Skąd taki wybór? Sama nie wiem, taki klimat jakoś pasował mi do tego mebla. Za to niekoniecznie do naszego wnętrza. 

Dodatkowo były to moje pierwsze eksperymenty z farbą kredową, której posiadałam tylko jedną wielka litrową puszkę w kolorze old white (wtedy nie było jeszcze tych małych puszek). A dla studentki 150 zł za puszkę farby to było sporo! Z resztą po co byłby mi litr niebieskiego?! Potrzeba matką wynalazku, dlatego zaryzykowałam i zabarwiłam część farby zwykłymi pigmentami do farb ściennych. I wiecie co? Świetnie zdało to egzamin! Odnowiłam i co dalej? Zrobiłam to czysto dla frajdy i z ewentualnym zamiarem sprzedania. Była nawet wystawiona na OLX, ale nikt się nie zgłosił. Tym sposobem u nas została… Z czasem zaczęliśmy jej używać. Pokochałam tą komodę i stwierdziłam, że dziwnie pasuje do wnętrza mimo, iż całe było w kolorystyce szaro-zielonej.

Po 3 latach na Mokotowie zawędrowała do kolejnego mieszkania, na Saską Kępę.

Finalnie, jak widać pisane jej były rustykalne klimaty. Tak razem z nami trafiła na wieś. Zagościła w kuchni letniej, gdzie idealnie przełamywała ton reszty “mniej rustykalnych” mebli, zwykłych białych laminatów. 

Ta kuchnia letnia przez cale wakacje służyła jako nasza sypialnia i bezpieczna przystań podczas remontu domu. Kiedy już myślałam, że komoda powiedziała swoje ostatnie słowo i zostanie w kuchni letniej, to znów się myliłam. Nasza prawdziwa kuchnia w domu jeszcze nie jest skończona, a od początku przerobiliśmy w niej już wiele możliwych układów. Podczas tych roszad doszłam do wniosku, że w tym miejscu potrzebujemy czegoś na przechowywanie podręcznych rzeczy, dokumentów i innych niekuchennych artykułów. Tak finalnie komoda zawędrowała aż tutaj i świetnie się sprawdza. Znalazła miejsce w sąsiedztwie niebieskiego kredensu i jest nie tylko praktycznym, ale przede wszystkim klimatycznym dopełnieniem kuchni. Kto by pomyślał, że tak potoczy się jej historia, kiedy targaliśmy ją 6 lat temu ze śmietnika.

Zaciekawił Cię ten wpis? Odwiedź mnie na Instagramie @sprytnanatalia, gdzie codziennie dzielę się moimi projektami i zmaganiami.

Chcesz jeszcze więcej ciekawych treści? Zapisz się na newsletter, gdzie co 2 tygodnie dzielę się porcją wnętrzarskich znalezisk i pinterestowych inspiracji 🙂

5 Comments

Add Yours →

I’d like to find out more? I’d care to find out more details.

forexallnews.com/broker-profile/ace-investing 
admvoznesenie.ru/officials/blogs/history.php?PAGEN_1=48 
balaklavskiy-16.ru/user/9827/ 
98opt.ru/services/montazh-kholodilnogo-oborudovaniya/ 
html-studio.paris/creation-de-site-web/ 

Dodaj komentarz